Ślad budowlany w Białymstoku

Jako chrześcijanie wierzymy w życie wieczne, ale fakt, że nie spotkamy się podczas ziemskiej wędrówki, nie pożyczymy sobie pomyślności, napawa olbrzymim smutkiem.

śp. Roman Dubowski

17 marca 1948 r. – 12 maja 2025 r.

inżynier budownictwa,

wieloletni prezes Kombinatu Budowlanego w Białymstoku

Drogi Romanie. Od kilku dni wiedziałem, że przebywasz w szpitalu i Twój stan jest poważny. Planowałem odwiedzić Cię w najbliższych dniach. Kiedy 13 maja w godzinach porannych odebrałem telefon od Roberta, Twojego syna, który poinformował mnie, że – Tato, nie żyje! Zmarł wczoraj – nie mogłem w to uwierzyć. Ta wiadomość bardzo mnie zasmuciła i przypomniała mi refleksję ks. Twardowskiego „Spieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą”.

Drogi Przyjacielu, myślę, że mogę naszą wieloletnią ponad 50-letnią znajomość określić mianem przyjaźni. W 1977 r. przejmowałeś po mnie kierownictwo zespołu budów osiedla Dziesięciny w Białymstoku. Pamiętam nasze pierwsze spotkanie i rozmowy, kiedy staliśmy wśród pól i łąk rozciągających się wokół. Byłeś zaskoczony tym, że to właściwie jest wieś, piaszczyste drogi, bo takimi były wszystkie główne ulice: Gajowa, Dziesięciny, Leszczynowa. Na polach pasły się krowy, jeździły wiejskie zaprzęgi, dojrzewały zboża. Opowiedziałem Ci wówczas zdarzenie, które utkwiło mi w pamięci. Podczas pierwszego wykopu pod budynek przyszła procesja dwunastu kobiet z krzyżem, uklękły w zbożu i odmawiały różaniec, nie pozwoliły kopać. Kiedy przyjechał ś.p. dyrektor Antoni Kozłowski, zapytały go czy jest ze wsi. Kiedy potwierdził zapytały, czy można niszczyć zboże w maju, odpowiedział: nie wolno, to przecież grzech. I oczywiście nie kopaliśmy. Przypominam ten incydent z powodu głębokiego szacunku dla tradycji, religii i dla uznania, jakie uzyskał w moich oczach nasz ówczesny szef – Antoni Kozłowski i z jakim szacunkiem traktowaliśmy go do ostatnich dni jego życia. Takich mieliśmy szefów Romanie.

Staliśmy z Tobą na wzgórzu wśród pól i zastanawialiśmy się nad upływem czasu i nieuchronności planów rozwoju miasta, które tak brutalnie zmieniały rzeczywistość. Dzisiaj, kiedy przejeżdżam ul. Gen. Hallera i wokół rozciąga się jedno z największych osiedli mieszkaniowych, to wspominam nasze początki i myślę jak wiele szczęśliwych rodzin znalazło tu swoje miejsce na ziemi. To w większości Twoja zasługa. Byłeś świetnym inżynierem, kierownikiem i w naturalny sposób szybko awansowałeś. To nie były awanse partyjne, polityczne. Doceniano Cię za Twoją wiedzę, uczciwość i dyplomację. Twój ścisły rzeczowy umysł, ale też wielki szacunek do innych.

Transformacja w latach 90-tych ubiegłego wieku wprowadziła zupełnie nowe zasady prowadzenia działalności gospodarczej. Tysiące zmieniających się przepisów, niektóre wzajemnie się wykluczające, doprowadzały do granic wytrzymałości nerwowej pracowników oraz zarządy firm. Obsługa prawna i księgowość pracowały na najwyższych obrotach. Białostocki Kombinat Budowlany przekształcił się w spółkę pracowniczą. To był bardzo trudny czas. Ponad 200 osób, związki zawodowe, przyzwyczajenia z poprzednich lat, oczekiwania i rozczarowania, ale i też sukcesy. Tego okresu nie przeżyły znane firmy, jak: Przedsiębiorstwo Budownictwa Przemysłowego, Przemysł Lekki, Fadom, a wiele nowo powstałych firm przetrwało tylko kilka sezonów. Tobie z załogą udało się i jesteście dzisiaj największą firmą budowlaną z własną załogą, zatrudniając ok. 150 osób, z własną bazą sprzętową z zachowaniem wszelkich należnych pracownikom oraz udziałowcom przywilejów, traktowanych z godnością i szacunkiem.

Byłeś aktywny na wielu polach. Oprócz dbania o rozwój i przyszłość firmy angażowałeś się w bieżące problemy z zakresu prawa i ekonomii. Pisałeś do komisji sejmowych, wytykając absurdalne akty prawne, do Urzędu Ochrony Konsumentów i Konkurencji o interpretację przepisów. Miałeś rację z dzisiejszej perspektywy, wiele z nich zostało zmienionych, inne usunięto.

Drogi Przyjacielu, mogę powiedzieć, że wraz z Tobą odchodzi świat ludzi, dla których słowo miało wartość nadrzędną, honor i odpowiedzialność były Twoim swoistym dekalogiem. Jestem tego świadkiem, wielokrotnie nasze firmy współpracowały ze sobą i w zasadzie umowy pisemne były formalnością. Twoja deklaracja słowna była kanonem prawa niepisanego.

W ubiegłym roku w okresie Wigilii Bożego Narodzenia spotkałem na zakupach Halinkę Radion, główną księgową Kombinatu Budowlanego. Kiedy zapytałem co tam słychać w firmie, odpowiedziała: jestem na emeryturze, ale nadal jestem udziałowcem i bardzo się cieszę, firma się rozwija, budujemy coraz więcej, inwestujemy, otrzymujemy dywidendy roczne, to najlepszy okres dla firmy i pracowników, jak wiesz Roman jest szefem rady nadzorczej, a Robert i Andrzej są prezesami zarządu, powiem Ci jestem dumna z naszej firmy.

Mój drogi Przyjacielu, każdy z szefów firmy marzy o takiej opinii, bo to jest nagroda za ogromny trud prowadzenia firmy, za trudne i ryzykowne decyzje biznesowe, nieprzespane noce, kredyty i weksle w bankach, za troskę o wszystkich pracowników niezależnie od ich stanowiska czy pozycji w firmie, za ich godne życie. Tym bardziej, kiedy mówi to osoba na emeryturze, osoba już niezależna. Byłem dumny słysząc tak piękną i serdeczną opinię, nisko chylę czoła przed Twoją osobą.

Drogi Przyjacielu, zbudowałeś setki obiektów, tysiące mieszkań i myślę, że nie ma takiej części Białegostoku, w której nie pozostawiłeś cząstki swojego serca. Przez ponad 50 lat zbudowałeś miasto w znaczącej części, a dziesiątki tysięcy ludzi znalazło w nich swoje małe ojczyzny. Swoim szlachetnym i godnym życiem, pracowitością i empatią zasłużyłeś na szczególne miejsce w panteonie osobowości zasłużonych dla miasta Białegostoku. Twoi najbliżsi mogą być niezwykle dumni mając takiego męża, ojca, dziadka.

Dzisiaj pozwolisz, co czynię z ogromnym żalem, że pożegnam Cię w imieniu tak licznie zgromadzonych osób, koleżanek oraz kolegów z branży, podwykonawców oraz mojej skromnej osoby wraz z koleżankami i kolegami z firmy. Wszyscy mieliśmy szczęście i zaszczyt spotkać Cię na swojej drodze życia. Spoczywaj w pokoju Drogi Przyjacielu.

Z wyrazami szacunku i podziękowania

Władysław Bojarczyk, prezes PPU „Mark-Bud” Białystok

Artykuł powstał na bazie listu odczytanego w dniu pogrzebu i złożonego na ręce rodziny: żony Krystyny i synów Roberta i Andrzeja

Udostępnij :

Facebook
Twitter
LinkedIn
Pinterest
Szukaj
Najchętniej czytane
Kategorie
Archiwum
Archiwa
Subskrybuj!
Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco!
Przejdź do treści