Wymagające i trudne zadanie. Bardzo skomplikowana budowa, która dużo uczy, nawet inżynierów z doświadczeniem. Niesamowite wyzwanie. A wybitnie trudne jest wzmacnianie fundamentów.
Tym razem zaczynam od opinii kierownictwa budowy.
– Naszym zadaniem jest nadbudowanie Uniwersyteckiego Dziecięcego Szpitala Klinicznego im. Ludwika Zamenhofa w Białymstoku – mówi Kamil Lipiszko, kierownik projektu. – Część prac prowadzimy popołudniami albo nocami. Podczas montażu modułów część szpitala wyłączymy z użytkowania. Obok, na budynku, jest lądowisko dla helikopterów, musimy ich również poinformować, że w sąsiedztwie pracuje duży żuraw. Generalnie nie mamy łatwych budów, ale ta jest szczególnie trudna ze względu na to, że nadbudowujemy funkcjonujący obiekt. I to szpital. I to dziecięcy.
Nadbudowę będzie stanowiła jedna kondygnacja nad wejściem głównym do szpitala, które w nomenklaturze placówki jest blokiem E. Zaciekawiliśmy? To teraz po kolei.
Celem inwestycji jest zwiększenie powierzchni szpitala klinicznego przeznaczonej na dydaktykę. W nowych pomieszczeniach znajdą się nowoczesne sale seminaryjne, wyposażone w instalacje audio-wizualne: jedna na min. 60 osób i cztery mieszczące po 30 osób. Powstanie też pokój cichej nauki i pomieszczenia towarzyszące – wszystko o łącznej powierzchni ok. 600 mkw.
Umowę z generalnym wykonawcą podpisano na początku października 2023 r., a zakończenie prac zaplanowane jest na koniec stycznia 2025 r.
Istniejący blok E to budynek o wymiarach w rzucie 14,21×44,39 m, o czterech kondygnacjach, choć potocznie mówi się, że ma jedno piętro. Być może trochę mylnie kondygnacje nazywane są bowiem: piwnica, niski parter, wysoki parter (główne wejście do szpitala) i pierwsze piętro. Wymiary nadbudowy (13,91×44 m) niemal pokrywają się z istniejącą bryłą. I tu ciekawostka. Nadbudowa zostanie zrealizowana w technologii modułów. Modułów w konstrukcji stalowej. To pierwsza taka inwestycja w naszym regionie.
Ale… póki zajmiemy się modułami, trwają prace techniczne w istniejącej części szpitala. Do tej pory inżynierowie wzmacniają bowiem konstrukcję obiektu.
– To najcięższy etap prac – ocenia kierownik.
Istniejący budynek ma konstrukcję żelbetową, układ słupowo-ryglowy. Wykonawca trochę zmodyfikował projekt pierwotny. Poza tym, dużym utrudnieniem jest fakt, że szpital musi bez przerw pracować, a ekipy muszą znaleźć rozwiązanie, żeby prace wykonać jak najkrócej, jak najciszej i jak najlepiej.
Trzeba było zdjąć istniejące wykończenie słupów, oszlifować beton, nałożyć specjalną zaprawę, owinąć słupy siatką z odpowiednimi zakładami i zatopić ją ponownie w zaprawie. Po tym, jak zaprawa związała, należało odtworzyć wykończenie, aby jak najbardziej przypominało to pierwotne. Procedura wydaje się prosta, nawet bardzo. Do tego na każdej kondygnacji było tylko po siedem słupów, nie za dużo. Ale… Przysłowiowe „schody” pojawiają się jeśli wyobrazimy sobie korytarz pełen pacjentów i pracowników w ferworze pracy i załatwiania spraw. I „budowlańcy” z materiałami i sprzętem. Trzeba było rozstawiać ścianki tymczasowe wokół słupów, demontować – nierzadko również – instalacje i przystępować do pracy. Niektóre ze słupów były poukrywane w ścianach, co dodatkowo utrudniało procedurę.
Miejsca jest tak mało, że w niektórych częściach trzeba się wręcz czołgać. I wyobraźmy sobie, że przeczołgaliśmy się i wreszcie znaleźliśmy fragment, gdzie można w miarę swobodnie stanąć. Dookoła srebrne tunele. I… gdzie jest słup do wzmocnienia? O tu – ktoś wskazuje palcem oddaloną o 2 m konstrukcję ukrytą w tym labiryncie. Zdjąć tynk, owinąć siatką, zatopić… Zaraz, zaraz… Na początku, jak tam dotrzeć?
– Prace były trudne logistycznie i, tak po ludzku, ciężkie ze względu na warunki – wyjaśnia Kamil Lipiszko. – W kondygnacji tej jest zdecydowanie cieplej, lipiec poza tym mieliśmy upalny, wszystkie zaprawy znacznie szybciej wiążą, z pracami trzeba było się spieszyć. Pod względem wykonawczym było tam zdecydowanie gorzej. Do każdego słupa podchodziło naraz przynajmniej trzech pracowników, żeby wzmocnić go jak najsprawniej. Były miejsca, gdzie słupy przylegały do ścian i nie dało się tam włożyć siatki. W takich sytuacjach robiliśmy nawierty i przekładaliśmy przez nie sznurki z siatki z włóknami PBO.
Kolejnym niełatwym krokiem było wzmocnienie fundamentów, które mieszczą się – rzecz jasna – pod tymi słupami, w tak samo trudno dostępnych miejscach. Budynek jest posadowiony na stopach fundamentowych. Ze względu na dodatkowe obciążenia od nadbudowy należało zwiększyć nośność istniejących fundamentów i gruntu pod nim. Wykonano to za pomocą mikropali SSAB w technologii StabilPile. Są to perforowane rury stalowe o średnicy 75 mm, zakończone końcówkami „żeńskimi” i „męskimi”, umożliwiającymi ich wzajemne spasowanie.
Po wtłoczeniu pierwszego odcinka instaluje się w nim następny i łączy się je razem za pomocą ciągłej spoiny. Czynność tę powtarza się aż do uzyskania planowanej długości pala oraz odpowiedniej wytrzymałości. Następnie rura stalowa mikropala jest przyspawywana do blachy, do której wcześniej zamocowany był siłownik hydrauliczny. Dodatkowo, rura stalowa jest perforowana co umożliwia wtłaczanie do niej iniektu polimerowego, który podnosi nośność mikropala (o ok. 30%) poprzez zagęszczenie gruntu wokół niego. Pod każdą stopą wykonanych zostało od dwóch do czterech mikropali o długości 6m.
Proste? Proste. Ale… Przypominam gdzie jesteśmy. Wysokość pomieszczenia 2 m i nie zginął wokół nas labirynt instalacji. Proste? Pewnie, że nie. Jak więc poradzą sobie inżynierowie.
Ponieważ żaden ciężki sprzęt do wciskania nie da rady wjechać na miejsce pracy, pompa hydrauliczna będzie stała na zewnątrz budynku, a przewód będzie „puszczony” przez klatkę schodową i hydraulika będzie pracować w docelowym miejscu. Każdy ze słupów ma zamontowane specjalne marki z uchwytem oraz rury prowadzące. W ten sposób obciążenie, które przyjdzie z nadbudowy – ciężaru modułów – będzie mogło spokojnie zostać przyjęte przez wzmocnioną konstrukcję.
Ingerencją w istniejący budynek będzie jeszcze zdjęcie dachu. Obciążenia od modułów mogą być przekazywane, w zależności od typu rozbudowy, na: przygotowane fundamenty, przygotowaną podkonstrukcję żelbetową, stalową bądź kombinowaną konstrukcję niższego modułu (w przypadku konstrukcji wielokondygnacyjnych) lub – jak w naszym przypadku – konstrukcję istniejącego budynku. Usunąć żelbetowe płyty korytkowe dachowe, zdemontować izolację w postaci wełny wdmuchiwanej. Potem: pozbierać, pozmiatać i wywieźć (uśmiech).
– Strop jest kanałowy strunobetonowy, na grubość kanału musimy go skuć, aby dostać się do każdego słupa – mówi Krzysztof Hołody, kierownik budowy. – Na nich bowiem mocujemy belki transferowe – naszą bazę do przygotowania fundamentu pod moduły. Będą to trzy belki HEB 300 położone po długości budynku. Na nich odpowiednie marki „trzymające” moduły. Standardowo, budując nowy obiekt z modułów, mamy punktowe podparcia, tutaj natomiast musimy to zrobić liniowo, żeby powiązać się z istniejącym budynkiem. No i całość tych prac stale trzeba zabezpieczać przed ewentualnymi opadami, bo pod spodem pracuje szpital. Można dodać, że w tej jego części mamy „kawałek” bloku operacyjnego.
To są najtrudniejsze prace, jak już przyjadą moduły, będzie prościej.
– To moja ósma budowa w tej firmie – mówi Kamil Lipiszko. – Jestem członkiem Podlaskiej OIIB, mieszkam w Warszawie, pracuję w firmie z województwa świętokrzyskiego. W technologii modułowej można w krótkim czasie zrealizować dużo trudnych budów. Obecnie skończyłem inwestycję Wojskowej Akademii Technicznej w Warszawie. Na przełomie stycznia i lutego był montaż modułów, a już jesteśmy po odbiorach akademika.
Na budowę UDSK wrócimy następnym tygodniu. W kolejnej części skupimy się na szczegółach technologii modułowej i montażu modułów.
Tekst: Kamil Zimiński i Barbara Klem
Zdjęcia: Barbara Klem
Kierownik budowy: Krzysztof Hołody Kierownik projektu: Kamil Lipiszko Kierownicy robót: Bogusław Skrzypko (sanit.) i Tomasz Pietrasik (el.) Inspektorzy nadzoru: Karol Klimowicz (bud.), Walerian Buczyński (sanit.) i Wiktor Ostasiewicz (el. i teletechniczne) Projekt: Non-Box: architektura – arch. Barbara Sarna-Tykocka, współpraca – arch. Ewelina Bugajewicz, konstrukcje – Kamil Zimiński i Jakub Pietrzak, instalacje sanitarne – Grażyna Sykała, instalacje elektroenergetyczne – Karol Jurkowski i Paweł Kuźmicki Projekt zamiennego posadowienia: Mikołaj Bojarski Wykonawca: Climatic, Reguły, woj. świętokrzyskie Inwestor: Uniwersytet Medyczny w Białymstoku, inwestycję prowadzą: Elżbieta Sokołowska i Jacek Słowikowski |